domingo, 28 de noviembre de 2021

ada trzeciakowska / dos poemas













Biosistema

*

            No te asomes
            a la ventana,
            que no hay nada en esta casa.
            Asómate a mi alma.
                        Miguel Hernández

Poeta,
asómate a mi alma pedías.
Mira. Allí, en el vértigo
espumoso
gira un rascacielos,
Manhattan mengua,
cual un tallo inofensivo.
Nacárea
desciendo
en el azul
pensante
-tu Solaris.

Que ardan de malva y violeta
mis púas de erizo oriental,
que rasquen tu tristeza coralina.
Ciega he de tocar y negar
tus fosas abismales.

La lengua siempre se hunde en la sal ajena.

Y yo revisto, revisto
a tientas,
tus nidos submarinos
con el musgo de mis bosques y humedales,

incapaz de penetrar pura
en tu biosistema.

~

Crisantemos azules

*

Me mira desde el lago
con sus ojos de pájaro.

Día tras día
        me sustrae
                  a mordiscos
como el lobo su luna de cumpleaños.

Su aterciopelado aliento
me confiere vista en profundidad:
los lirios huelen a tu madre,
el abrigo solar tiene forro de musgo,
el musgo está forrado con cuerpos de hormigas,
mientras a ti te siguen cayendo
crisantemos azules de la boca.

Me desasgo de la vida
entre escamas de la piel
-en tu boca llena de flores duerme
la centésima parte de mi pómulo
(me alegré de verte
como si hubieras regresado del frente,
y mientras estabas callando
con el humo y los gatos)-.

Me preocupa, amor mío, que
te impregnes de tierra como yo,
desde que entendí que el sol
vomitaba nubes rosas al amanecer.

***
Ada Trzeciakowska (Polonia, 1977)
Bilingüe por la autora 

/

Biosystemy

*

            Nie zaglądaj
            przez okno,
            bo nie ma nic w tym domu.
            Zajrzyj do duszy mojej.
                        Miguel Hernández 

Poeto,
chciałeś żebym zajrzała do twojej duszy.
Spójrz tylko!
Tam, w spienionym
zawrocie głowy
wiruje drapacz chmur,
Manthatan kurczy się,
jest jak bezbronne źdźbło trawy.
Perłowa
opadam
w myślący
twój błękit-
Solaris.

Niech spłoną malwami i fioletem
moje kolce wschodniego jeża,
niech podrapią twój smutek koralowy.
Ślepa muszę dotykać i wypierać
twoje dna i przepaście.

Język zawsze tonie w obcej soli.

A ja wyścielam, wyścielam
po omacku,
twoje podwodne gniazdo
mchem z moich lasów i bagien,

niezdolna by zagłębić się nieskażona
w twoją biosferę.

~

Niebieskie chryzantemy

*

Patrzy na mnie z jeziora
szklanymi oczyma ptaków.

Nie zabiera nagle,
po trochu
         się skrada,
                 wykrada mnie
jak wilk urodzinowy księżyc.

Aksamitny oddech
nadaje mi głębię widzenia:
irysy pachną twoją matką,
płaszcz słońca podszyty jest mchem,
a mech ciałami mrówek,
a tobie wciąż lecą z ust
niebieskie chryzantemy.

Gubię życie codziennie
płatkami skóry odchodzi,
-w twoich ustach pełnych kwiatów
śpi setna część policzka
(ucieszyłam się
jakbyś wracał z wojny
a ty tylko milczałeś
z kotami i dymem)-.

Martwię się, miły mój,
że przesiąkasz ziemią jak ja,
od kiedy zrozumiałam, że słońce
wymiotuje różowymi chmurami o świcie.

No hay comentarios.:

Publicar un comentario